« Poprzedni wpis    |     Następny wpis »

Moc jest z nimi. Oby pozostała jak najdłużej

O przygotowaniu kadry narodowej kajakarek do startu na IO w Rio.  Razem z kadrą „ostro” trenuje zaodniczka naszego klubu – nasza Edyta Dzieniszewska Kierklo .

Od początku roku minęły już 4 miesiące. W tym czasie kajakarki trenujące pod okiem Tomasza Kryka tylko 26 dni spędziły w Polsce. Dlaczego tak mało? Bo trenują. Trenują za granicą. Cięgle trenują.

Jak nie Portugalia to Włochy, a jak Włochy to Livigno albo Sabaudia. Ostatni przed kwalifikacjami zagraniczny obóz naszych kajakarek odbywał się w Sabaudii. Dziewczyny tym razem były za granicą dłużej niż zwykle. Powód? To rok olimpijski. Ale nie tylko. W kwietniu w Sabaudii na jeziorze panuje pełen komfort. Zdarzają się momenty, że Polki są jedyną grupą na wodzie. Ponadto samo miasto i położona przy nim plaża morza Tyrreńskiego budzą się do życia i szykują na przyjęcie turystów w okresie letnim. Pewnym urozmaiceniem w codziennym treningu jest dla zawodniczek restauracja hotelu Saporetii, usytuowana na samej plaży. Właściciele otwierają ją właśnie w kwietniu w soboty i niedziele, nasze kajakarki jadają tam obiady. Wrażenia smakowe oraz widok na pobliskie morze – jedyne w swoim rodzaju.

Kiedyś zgrupowania klimatyczne kończyłem zawsze w marcu, ale po roku 2013, kiedy odwołano konsultację w Wałczu, bo w miesiącu kwietniu jezioro było jeszcze skute lodem, podjąłem decyzję. żeby za granicą zostawać praktycznie do pierwszych krajowych startów, czyli drugiej połowy kwietnia. Wiadomo, że wszyscy tęsknią do bliskich i przyjaciół, ale korzyści z treningu w ciepłym klimacie biorą górę. Temperatury w Sabaudi określiłbym jako umiarkowane (18 – 23 stopnie). Nie jest jakoś specjalnie upalnie, ale wystarczająco ciepło, żeby trenować w komforcie termicznym. Według mnie, z miejsc za granicą, Sabaudia jest na równi z innym włoskim kurortem – Livigno. Atmosfera, bardzo mili ludzie, idealne warunki do treningu – powiedział Tomasz Kryk.

Decyzja słuszna, bo od 2013 r. Polki nie schodzą z podium. Czasem niżej, czasem wyżej, ale zawsze na nim są.

Ponieważ jest to rok olimpijski, treningi też są podporządkowane temu celowi, czyli igrzyskom. Trening typowo specjalistyczny, a reszta jest tylko tłem dla zadań realizowanych na wodzie. W marcu i kwietniu dziewczyny przepłynęły ponad 400 km.

„Dla niektórych pewnie mało. Ale ja uważam, że w przygotowaniu do 200 i 500 metrów wystarczająco. Jeśli dodać, że tygodniowa dawka tempa, to 30 – 36 km w dużej intensywności. Do tego sporo ton na siłowni, jeszcze do końca kwietnia 4 x w tygodniu. Jako przyśpieszenie regeneracji trening biegowy oraz gimnastyka. To chyba nie mało – powiedział Tomasz Kryk.

Podczas ostatniej Sabaudii trener Tomasz Kryk pozwolił sobie też na coś, co obserwatorzy życia kajakowego i kadrowego nazwaliby eksperymentami. Najpierw „czwórka bez Beci”. Za to z Eweliną. Pojawiły się głosy, że „czwórka bez Beci nie poleci”, trener jednak uspokaja.

Już poprzednie sezony pokazały, że z grupy 5 – 6 zawodniczek, wszystkie mogą ze sobą pływać. Dużo w poprzednich latach pracowaliśmy nad unifikacją wiosłowania. Bo w osadzie K4, która musi pływać obecnie poniżej 1:29,00 na 500 metrów, nie decydują tylko parametry fizyczne. Praca na nogach i wiosłowanie „plecami” są kluczowe. Mieliśmy taką osadę w Moskwie 1:28,00. Teraz sprawdzamy tylko czy Ewelina wzmocni tą osadę. W „nowym” składzie ta osada była tylko 2 x na krótkich treningach i chyba czas 43:80,00 na 250 metrów jest dobry.

Nie tylko testy „eksperymentalnej czwórki”, ale też nowe dwójki testował w Sabaudii Tomasz Kryk. W tym przypadku też przyznaje, że to nie chęć sprawdzenia nowych osad, a tylko dopracowania i polepszenia czwórki sprawił, że takie a nie inne zestawienia testował.

Trening osad K2 – Marta i Edyta oraz Karolina i Ewelina, wynikał z potrzeb osady K4. Dziewczyny siedzą w takiej kolejności w tej większej osadzie, dlatego trening na K2 był czysto szkoleniowy. Tu rozwieję plotki, które się pojawiły – osadą K2 500 nr 1 na dzisiaj jest Karolina Naja i Beata Mikołajczyk – wyjaśnił Tomasz Kryk.

Żeby jednak nie było tak różowo dla „starych wyjadaczek”, dodał od razu. „Ale te „nowe” dwójki też pływały szybko”.

Jednak najważniejszym sprawdzianem dla tego okresu przygotowań był test 4 x 1000 metrów. Dla niewtajemniczonych wyjaśniamy, chodzi o zaplanowaną i narastającą prędkość oraz pomiar tętna i kwasu mlekowego po każdym przejeździe. Zaczynamy od tempa 5’00” –4’45”/1km, potem drugi przejazd 4’45” – 4’30”/1km, następnie 4’30” – 4’15”/1km i ostatni 4’00” – 4’15”/1km. Jeśli w ostatnim zawodniczki chcą to mogą popłynąć „na maxa”. Przejazdy są indywidualne, co 1 minutę. Najszybsza z kajakarek popłynęła 3’56”. Był też sprawdzian specyficzny dla 200 i 500 metrów. Czyli odpowiednio 250 metrów i 400 metrów. Tutaj też czasy były obiecujące. Wnioski?

Wnioski, jak co roku, że np. wodę ciągłą można pływać w tempie 5’0” – 4’45” na 1 kilometr, bo kwas mlekowy często nie przekracza 2 mmoli/litr. Drugi wniosek, że tempo 4’30” jest prawie we wszystkich przypadkach tętnem progowym =/- 4 mmole/litr. Jeśli chodzi
o przygotowanie tlenowe to już starczy, jesteśmy w dobrym punkcie – 
mówi trener Kryk.

Tym razem „dziewczyny Kryka” nie chciały za wiele zwiedzać. Zresztą już wcześniej ustaliły, że podstawą jest trening, a nie turystyka. Więc teraz skupiły się na trenowaniu, a czas wolny wypełniał odpoczynek, z książką w ręku lub spacerami po plaży. Czasem jednak hotelowe pokoje zamieniały się w gabinety….kosmetyczne.

Niestety tym razem kadry kobiet nie ominęły problemy zdrowotne. Joannie Bruskiej odnowiła się kontuzja barku i musiała wcześniej wyjechać do domu. Również małą infekcję miała Marta. Ale udało się ją opanować i nie straciła treningowo. To nie ułatwia pracy, o czym trener Kryk mówił już wcześniej.

Naszą piętą achillesową jest opieka medyczne. Grupa w roku olimpijskim tylko z trenerem i fizjoterapeutą to zdecydowanie za mało – powiedział Tomasz Kryk.

Przed eliminacjami kadra Kryka nie zwalnia tempa. Dziewczyny trenują normalnie do piątku. Zawodniczki z kwalifikacjami na takich zawodach muszą sobie poradzić z poziomu, jaki prezentują.

Nie stawiamy sobie specjalnych zadań wynikowych. Pokazanie dobrego poziomu i uniknięcie przeziębień i chorób, bo temperatury spadają w nocy do ujemnych, a w dzień nie przekraczają +10 stopni. Do tego wiatr. Jestem optymistą, mam koncepcję osad w głowie i czekam już na Duisburg i ocieplenie… – powiedział na koniec Tomasz Kryk trener kobiecej kadry narodowej w kajakarstwie.

Nie oznacza to absolutnie, że nie czekamy na niespodzianki w postaci nowych gotowych do rywalizacji młodszych zawodniczek. Niespodzianki mile widziane. Im więcej tym lepiej.

Beata Sokołowska-Kulesza

zródło : PZKaj

 

wtorek, 3 maja, 2016 Aktualności, Kajakarstwo